W sobotę generał pułkownik Ołeksandr Syrski, głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy wydał rozkaz opuszczenia pozycji na południe od Awdijiwki. Oznacza to zakończenie wieloletniej obrony miasta, przesunięcie frontu o kilka kilometrów na zachód oraz porzucenie strategicznie ważnej pozycji nazywanej „wrotami do Doniecka”. Cóż to oznacza dla trzydniowej operacji specjalnej, która w sobotę będzie obchodzić drugą rocznicę trwania?
Jak zwykle we współczesnym świecie można wskazać, że konsekwencje będą zróżnicowanie w zależności o poziomu, na którym się będą się manifestowały. Natomiast jedno można już stwierdzić: nie będą one ani tak pozytywne jak twierdzą przeciwnicy, ani tak negatywne, jak twierdzą zwolennicy ukraińskiej walki o niepodległość.
Awdijiwka jest zlokalizowana około 6 kilometrów od Doniecka, co można porównać od odległości Lublinem oraz Świdnikiem. Z tego też powodu miasteczko owo było ważne dla obu stron: nie z powodu obecności olbrzymiego zakładu koksochemicznego, zamkniętego od pierwszych dni operacji antyterrorystycznej, ale z symbolicznego znaczenia obecności Ukrainy w sercu zrewoltowanego obwodu donieckiego, podobnie jak sprawa się miała z międzynarodowym portem lotniczym, o który walczyły ukraińskie „cyborgi”. Z tego też powodu kontrola nad Awdijiwką była bardzo ważna dla obu walczących stron, angażujących w walki znaczące siły i środki.
Sytuacja zaczęła się pogarszać dla strony ukraińskiej w grudniu 2023 roku, kiedy to Rosjanie przystąpili do intensyfikacji działań na tym odcinku, jednocześnie zmieniając taktykę: z zmasowanych ataków sił zmechanizowanych, łatwo wykrywalnych przy pomocy dronów oraz samolotów wczesnego ostrzegania, do niewielkich ale licznych grup piechoty infiltrujących linie obrony w wielu punktach. W tym oddziałów specnazu, które w trakcie wojny utraciły wiele z dawnej świetności, pomimo to świetnie sprawdzały się w takich okolicznościach. Jednak ponieważ ataki były liczne i rozproszone, spowodowały uszczuplenie ukraińskich zapasów, szczególnie amunicji artyleryjskiej i rakietowej, co w połączeniu z opóźnieniami w dostawach oraz niewywiązaniem się z obietnic przez Stany Zjednoczone oraz Niemcy, drastycznie ograniczyło ich możliwości obronne, aż do punktu, w którym nie było możliwe dalsze utrzymanie Rosjan na dystans od własnych pozycji.
Oddać honor należy również i siłom rosyjskim, które pomimo tego, że prowadzą agresywną oraz pozbawioną zasad moralnych wojnę, w tym przypadku wykazały się zdecydowaniem i pomysłowością. Szczególnie oddział złożony z weteranów, którym udało się przeżyć wcześniejsze starcia z ziłami zbrojnymi Ukrainy. W ramach operacji specjalnych, przeprowadzono rajd poprzez wąską oraz długą rurę odpływową, która kilka dni przed odwrotem spowodowała zamieszanie wśród wojsk Ukrainy, nawet pomimo tego, że wypad został odparty.
W konsekwencji utrzymanie pozycji stało się niemożliwe, a w obliczu zacieśniającego się pierścienia okrążenia od północy i południa, obrońcom groziło całkowite okrążenie, tak zwany kocioł, czego siły zbrojne Ukrainy doświadczyły między innymi pod Iłowajskiem w 2014 roku. Aby uniknąć takiej sytuacji przeprowadzono operację wycofania się wojsk, a w konsekwencji oddania miasta.
Co dalej? Konsekwencje będą zróżnicowane, w zależności od perspektywy czasowej. Pierwszą i najbardziej oczywistą jest przejęcie Awdijiwki oraz wyjście sił rosyjskich na pozycje umożliwiające przeskrzydlenie innych pozycji obronnych, między innymi w okolicach Bachmutu i Wułhedaru, co zależy od kondycji pozostałych rosyjskich oddziałów w regionie oraz ich możliwości prowadzenia działań ofensywnych oraz pozostałych zapasów. A także od jakości umocnień istniejących na zapleczu Awdijiwki i posiłków, które sztab ukraiński może skierować w ten region.
Drugą, są straty zarówno w personelu jak i sprzęcie. A te są horrendalne. Ukraińcy wskazują, że w trakcie działań zbrojnych „wyeliminiowano” z walki około 40.000 Rosjan. Obejmuje to zarówno zabitych, rannych, jeńców jak i zaginionych, oraz jest naznaczone znaczącą przesadą. Strat własnych strona ukraińska nie podaje, ale były również olbrzymie jak dla ilościowo mniejszej armii w tym konflikcie. Rosjanie wskazują na przykład że w trakcie zajmowania przez nich miasta zginęło 1.500 ukraińskich żołnierzy. Ta liczba wydaje się przesadzona, jednak trudno ją zweryfikować z powodu wszechobecnej tajemnicy, fragmentarycznych danych oraz propagandy.
Po trzecie, jest to również kwestia propagandy – nie tylko rosyjskiej lecz również ukraińskiej. Sytuacja rosyjska jest zdecydowania prostsza: Rosja desperacko potrzebuje sukcesu, szczególnie z powodu zbliżających się wyborów prezydenckich. Już zresztą wiadomo, że prezydent Władimir Władimirowicz Putin oficjalnie złożył gratulacje generałowi Andriejowi Mordwiczowowi, dowodzącemu operacją. Niewątpliwie to zwycięstwo będzie wykorzystywane zarówno wewnątrz Federacji, jak i w ramach operacji psychologicznych oraz dezinformacyjnych na Ukrainie oraz w Europie. Szczególnie, że już dochodzą plotki zarówno o jeńcach jak i o ich egzekucjach.
Z kolei Ukraina jest w skomplikowanej sytuacji międzynarodowej. Z jednej strony uzależniona od pomocy zewnętrznej, dostarczanej z Zachodu, głównie przez Polskę, a w mniejszym stopniu przez Rumunię. Oznacza to konieczność zabiegania o pomoc u państw donatorów, lecz również o przychylność państw tranzytowych, co staje się szczególnie widoczne w kontekście nasilających się protestów w Polsce i reszcie Europy, za co odpowiadają częściowo decyzje samego rządu ukraińskiego. Dodatkową komplikacją dla propagandy ukraińskiej jest dążenie do ukształtowania wizerunku korzystnego dla ożywienia zainteresowania społeczeństw Zachodu konfliktem i odbudowę nieco nadszarpniętego poparcia dla ukraińskiej sprawy
. A to oznacza konieczność odpowiedzi na pytanie, czy lepiej prezentować się jako zwycięzcy, ludzie sukcesu, co może podkopać wolę do przekazywania dodatkowych środków na rzecz Kijowa, czy też jako poszkodowanych, wymagających pomocy, co z kolei może przełożyć się na poczucie, że jakakolwiek pomoc może okazać się nieefektywna. Obie postawy mają pewne korzyści, jednak obarczone są dość znaczącym ryzykiem.
Na zakończenie należy szczególnie podkreślić, że wojna ta nie zdecyduje się na jednej bitwie: ani wygranej, ani przegranej (dla strony z którą Czytelnik sympatyzuje). To co może przynieść koniec wojny to wyłącznie skuteczny oraz przestrzegany traktat pokojowy. A do tego od Awdijiwki jeszcze bardzo daleko.