Początek 2024 roku przyniósł wzrost konsumpcji w sektorze gospodarstw domowych. Prognozy były więc optymistyczne. Niestety najnowsze dane GUS wskazują na spadek. W czerwcu sprzedaż detaliczna wzrosła o 4,4% rok do roku. To mniej niż w maju i wyraźnie poniżej prognoz. W całym II kwartale sprzedaż rosła średnio o 4,5%, mniej niż 5,1% w I kwartale. Dlaczego się tak dzieje?
Polska gospodarka jest rozchwiana. Najniższe wynagrodzenie w 2020 roku wynosiło 2600zł i do obecnego stanu 4 300 zł wzrosło o 65,38%. Inflacja w tym czasie wyniosła 38%, drenują tym samym oszczędności gospodarstw domowych i podmiotów gospodarczych. Wg money.pl oszczędności Polaków na lokatach bankowych w tym czasie wzrosły o 28%. Jedną z przyczyn spadku konsumpcji jest obecnie większa chęć oszczędzania. Powodem takiej postawy jest niekorzystna prognoza gospodarcza. Dzieje się tak mimo wzrostu wynagrodzeń.
W I kwartale przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 12,5% , a w drugim 11% rok do roku. Przy obecnej inflacji (2,8%) daje to wzrost siły nabywczej pieniądza o około 10%! Skąd więc to spowolnienie?
Ostatnio media informują o pogarszającej się sytuacji ekonomicznej w strefie euro. Konsekwencją tego jest spadek polskiego eksportu. Spadają zatem przychody w sektorze przedsiębiorstw i rosną koszty: pracy i energii, a zatrudnienie spada. Nie jest widoczny na szczęście skokowy wzrost bezrobocia. Widoczny jest za to wzrost pesymizmy, ale jego konsekwencją jest chęć oszczędzania wyrażona w ostatnich danych GUS. Spadek konsumpcji w dłuższej perspektywie jest bardzo istotnym zjawiskiem ekonomicznym. W połączeni ze spadkiem eksportu oraz pesymistycznymi informacjami z państw strefy euro stanowi hamulec wzrostu gospodarczego i polskiego PKB.