W ostatni czwartek, 27 czerwca 2024 roku odbyła się pierwsza z dwóch debat pomiędzy kandydatami do urzędu Prezydenta USA: Josephem Robinettem Bidenem Juniorem a Donaldem Johnem Trumpem. Debatę zorganizowała stacja CNN przy współpracy z szeregiem innych podmiotów medialnych, a została poprowadzona Jake’a Tappera oraz Danę Bash. Transmisję oglądało pomiędzy 47,9 a 51,3 miliona Amerykanów, nie licząc korzystających z usług streamingowych, retransmisji oraz urywek w social mediach. Debata potrwała 90 minut a oceniający są zgodni co do jednego: urzędujący prezydent nie wypadł najlepiej. Z trzech sondaży odnoszących się do wskazania zwycięzcy debaty na Donalda Trumpa wskazało niemal 60% respondentów.
Przyczyniło się to wzmożonej fali komentarzy w Internecie odnoszących się do sprawności intelektualnej kandydata Demokratów, a także do wzmożenia moralnego pod kątem ochrony demokracji przed falą prawicowo-populistycznego autorytaryzmu. A także do odgrzewania kotletów na temat rzekomej współpracy Donalda Trumpa z Włodimirem Putinem. Unikalna oraz nieco bardziej urealniona jest dyskusja na temat zastąpienia Bidena innym kandydatem. Natomiast z trzech powodów zakończy się ona najprawdopodobniej wynikiem negatywnym. Po pierwsze, nie ma potencjalnego kandydata po stronie Demokratów, który będzie w stanie zastąpić Joe Bidena. Logiczny następca, Kamala Harris, sama jest wyjątkowo niepopularna, a pozostali kontrkandydaci przegrali właśnie wyścig o nominację partyjną. Po drugie, nie ma czasu: wybory odbędą się 5 listopada, co oznacza dosłownie restart kampanii na 4 miesiące przed głosowaniem, co jest stawianiem kampanii dosłownie na głowie. Po trzecie, nie zdarzyło się w historii cofnięcie partyjnej nominacji dla urzędującego kandydata, nawet tego, który gwarantował porażkę – na przykład afera Watergate. Co nie znaczy, że akurat teraz ten zwyczaj nie może zostać zmieniony.
Natomiast te wybory świadczą o czymś, o czym jeszcze nie do końca zdajemy sobie sprawę. Wraz ze starzeniem się naszych społeczeństw, coraz bardziej starzeją się nasi politycy. Obaj panowie bowiem urodzili się w dekadzie lat 40. XX wieku. Donald Trump ukończył 78 rok życia a Joe Biden 82. Dla porównania przewidywalna długość życia mężczyzny w Polsce to 75 lat, więc obaj panowie są już dawno po terminie… Polscy przywódcy – Jarosław Kaczyński i Donald Tusk – to wciąż młodzieniaszki, ale niewiele im brakuje.
Wiek politycznych przywódców to również kwestia istotna dla szeregu wyznaczników w procesie podejmowania decyzji politycznych. Ponieważ Biden wykazuje znacznie więcej negatywnych cech starzenia się, będzie znacznie bardziej wdzięcznym studium przypadku. Pierwszym i najważniejszym jest trauma. Każdy człowiek gromadzi doświadczenia, ze szczególnym uwzględnieniem doświadczeń negatywnych oraz traumatycznych. W przypadku Joe Bidena jest to głównie śmierć pierworodnego syna, Beau Bidena w 2015 roku na raka mózgu. Podkreśla się, że rzutowała ona na jego późniejszą karierę, poglądy oraz działalność, w tym na przykład na tolerowanie kryminalnych działań drugiego syna, Huntera. A także obwinianie Republikanów za to wydarzenie – słusznie czy nie słusznie. Beau służył w Iraku, gdzie miał styczność z pancerzami oraz amunicją ze zubożonego uranu, która rzekomo mogła mieć właściwości rakotwórcze. W tym kontekście owe doświadczenia, często nieadekwatne do współczesności są w stanie w stopniu znacznym zniekształcić proces podejmowania decyzji, szczególnie jeśli generują wyjątkowo negatywne emocje.
Drugim, jest upośledzenie tak zwanych funkcji kognitywnych, czyli poznawczych. Im człowiek starszy tym trudniej przychodzi mu wchodzenie w skuteczną interakcję z otoczeniem, rozpoznawanie wzorców oraz przyswajanie nowych informacji. Zasadniczo, im starszy człowiek, tym niniejsze funkcje są w coraz większym stopniu ograniczone. Widać to było wyraźnie w trakcie debaty, głównie poprzez mylenie terminów, powolność, ospałość oraz ogólne wrażenie rozkojarzenia. Oznacza to, że czas reakcji jest znacznie bardziej wydłużony niż w przypadku młodszych polityków, a co więcej, zostaje on wydłużony o konieczność zweryfikowania poprawności decyzji i jej skorygowanie. Co będzie odbierane jako niezdecydowanie albo wręcz uległość, szczególnie na arenie międzynarodowej, szczególnie w warunkach uczestnictwa w wojnie.
Trzecim, są to choroby. I tutaj pojawia się problem: szczegółowy stan zdrowia przywódców jest ściśle strzeżoną tajemnicą. Tak bardzo, że w ekstremalnie paranoicznych przypadkach, podróżują oni z przenośnymi toaletami, aby nie pozostawiać nawet próbek kału i moczu na „wrogim” terytorium. Dodatkowo, autor jest szczególnie negatywnie nastawiony do prowadzenia diagnoz przez telewizor, zarówno fizjologicznych jak i psychologicznych. Dlatego też w większości, stan zdrowia poszczególnych polityków jest dla obywateli nieznany. W tym ujęciu co można stwierdzić, że organizmy starszych osób są podatne na choroby, które przechodzą dłużej oraz ciężej, niż młodsi koledzy. Oraz ulegają zmęczeniu dużo wcześniej niż inni. W oświadczeniach sztabu Bidena, wskazuje się, że podczas debaty prezydent był przeziębiony oraz po dwóch zagranicznych wizytach. I pomimo tygodniowego pobytu w rezydencji Camp David wyłącznie w celu wypoczęcia przed debatą.
Konkludując, wydaje się, że dla zachodniej demokracji przyszłość leży w politykach w podeszłym wieku. Bardzo podeszły. Politycy tacy jak Macron czy Duda będą raczej wyjątkiem niż regułą. Co za tym idzie, będą oni wyjątkowo zafiksowani na wydawać się może dziwnych punktach własnych programów, będą wyjątkowo ociężale podejmować decyzję oraz będą wyjątkowo podatni na choroby i zmęczenie. Jak sobie z tym poradzić? Na to jeszcze nie znaleziono właściwej odpowiedzi. Jednakże wydaje się, że czeka nas powrót epoki szarych eminencji oraz faworytów, którzy będą funkcjonować jako wsparcie, a czasem w zastępstwie właściwych decydentów, wzrost roli ekspertów i służby cywilnej zarządzających analizą oraz implementacją podejmowanych decyzji politycznych.
Wracając do bieżącej działalności, czy Joe Biden się wycofa, czy też sumiennie przerobi lekcję czerwcowej debaty, przekonamy się 10 września, kiedy to zaplanowano drugą i jak na razie ostatnią debatę tej kampanii.