Duda zawiesza ZUS i nokautuje opozycje
Życie społeczno-gospodarcze zostało sparaliżowane przez koronawirusa. Świat dawno nie wpadł w tak poważne turbulencje. Społeczeństwa zachodniej Europy przyzwyczajone do konsumpcyjnego stylu życia nie odrobiły chińskiej lekcji i zlekceważyły zagrożenie. Polska zareagowała radykalnie. W ślad za ograniczeniami życia społecznego rząd zaprezentował gospodarczą tarczę antykryzysową. Opozycja nie wykorzystała okazji, aby zgłosić własne propozycje. W odpowiedzi na zgłaszane postulaty przedsiębiorców rząd został więc przelicytowany przez …Prezydenta RP Andrzej Duda. Jego propozycja zawieszenia ZUS to strzał w dziesiątkę i polityczny nokaut dla konkurentów.
Koronawirus nie przyniósł żadnej refleksji dla opozycji. Groteskowo w trakcie epidemii wybrzmiał apel Małgorzaty Kidawy Błońskiej o przetestowaniu wszystkich Polaków na koronawirusa. Najbardziej z tego pomysłu „ucieszyli” się medycy, którzy wskazywali, że jest to prosta droga do paraliżu służby zdrowia i zwiększenia skali epidemii. Alarmowali oni także o realnych problemach organizacyjnych i zaopatrzeniowych. Właśnie ze względu na to trafne okazały się szybkie decyzje rządu o zamknięciu przedszkoli, szkół, uczelni, a następnie granic państwa i wprowadzenie stanu epidemiologicznego. Radykalne decyzje spowodowały szereg konsekwencji gospodarczych.
Jako przejaw kontaktu z rzeczywistością opozycji można by uznać alarm podnoszony przez szefa PO Borysa Budki o znacznym spadku wartości aktywów państwowych. Mimo, że w dobie pandemii wszystkie giełdy papierów wartościowych zaliczają spadki, w tym także polska, rozpoczęcie narracji gospodarczej było zachęcające dla sympatyków opozycji doszukującej się u niej działania racjonalnego. Jednak konkurencja Andrzeja Dudy zamiast tego skoncentrowała się na wywoływaniu presji w celu przełożenia daty wyborów prezydenckich. Nawet po ogłoszeniu tzw. tarczy antykryzysowej przez premiera Mateusza Morawieckiego nie padła z ich strony żadna klarowna oferta. A przecież, mimo że propozycja była fajnie opakowana, to nie odpowiadała na największy problem, z którym mierzyć się będzie polska gospodarka – widmo recesji.
– Epidemia i działania rządu zamknęły moją branżę. Nie mam żadnych dochodów. Mam za to koszty. Zatrudniam ośmiu pracowników. Oni mają kredyty, dzieci, swoje życie. Na wynagrodzenia przeznaczam 40 tysięcy złotych, z czego prawie 17 tysięcy idzie na ZUS i Urząd Skarbowy. Chcę przetrwać i utrzymać zatrudnienie. Propozycja prezydenta oznacza dla mnie mniejszą stratę lub możliwość dłuższego przestoju – mówi jeden z lubelskich przedsiębiorców.
Dla prowadzących działalność gospodarczą koszty osobowe o nawet ponad 90% stałych miesięcznych kosztów. Ponad 40% wynagrodzeń stanowią pochodne płacone przez pracodawców na rzecz państwa. Propozycja premiera Mateusza Morawieckiego była dla wielu z nich niezadawalająca. W forach zaczęły pączkować inicjatywy zachęcające do zawieszenie płacenia danin w formie protestu. Oczekiwania przedsiębiorców z branż usługowych nie były więc dla nikogo zaskakujące. Dlaczego opozycja to przespała? Dlaczego nie zebrał się „gabinet cieni” PO na czele z Małgorzata Kidawą Błońską i nie zaproponował czegoś tak oczywistego?
Korektę tarczy antykryzysowej publicznie ogłosił prezydent Andrzej Duda. Teraz można się spodziewać próby przelicytowania potencjalnych ograniczeń w propozycji prezydenta ze strony opozycji. Już raczej nikt nie powie, że na kosztowne (miliardy złotych miesięcznie) zawieszenie składek na ZUS pieniędzy nie ma i nie będzie. Szybkie przeforsowanie tego rozwiązania w Parlamencie znów pozwoli być Polsce w awangardzie na europejskim froncie walki z koronawirusem. Przede wszystkim, w kontekście przedłużającej się kwarantanny, wprowadzi spokój w polskich gospodarstwach domowych. W wymiarze gospodarczym to też ważny sygnał stabilizacyjny, który zaradzić może epidemii w wymiarze gospodarczym, czyli fali bankructw, bezrobocia, spadku siły nabywczej złotówki i w konsekwencji obniżki standardów życia, objawiającym się spadkiem konsumpcji, na której przecież bazuje polski wzrost gospodarczy. Ten scenariusz jest prawdziwym przeciwnikiem dla ekipy rządzącej, a nie śpiąca opozycja. Nadchodzący kryzys, którego skala będzie tym większa im dłużej potrwa epidemia koronawirusa i ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej, jest też szansą dla gospodarek dobrze zarządzanych i odpornych na zmiany. Od tej rywalizacji zależeć będzie przyszły układ sił gospodarczych w Europie. Polski rząd antycypuje bieg wydarzeń i wprowadza zdecydowane decyzje. Wszystko zależy jednak od społeczeństwa. Jeśli zdołamy wytrzymać w kwarantannie to uda się zahamować epidemie i ograniczyć jej skutki gospodarcze. Paradoksalnie pomóc temu mogą radykalne spadki cen na rynku paliw, którzy nieroztropnie spowodowali Rosjanie, rozbijając na początku marca układ Organizacji Producentów i Eksporterów Ropy Naftowej OPEC. W efekcie cena ropy, która na początku roku wynosiła 66$ za baryłkę oscyluje obecnie wokół 28$ za baryłkę i ma tendencję spadkową. Prawdopodobnie totalna opozycja twierdzić może niebawem, że Rosjanie altruistycznie spowodowali spadki na rynku paliw i nie jest to zasługa polskiego rządu. Z całą pewnością Rosjanie nie przewidzieli jednak skutków gospodarczych dla siebie: radykalnie mniejszych wpływów budżetowych oraz kolejnego kryzysu walutowego (dramatyczny spadek wartości rubla wymusił ograniczenie w wymianie walut). Niezależnie od intencji Władimira Putina, cieszyć się teraz możemy z niskich cen paliw na Orlenie i oczywiście z tego, że dominującą pozycję na rynku paliw w Polsce ma polski dystrybutor, a nie jakaś spółka należąca rosyjskiego Rosnieftu, która musi teraz gdzieś odbijać straty.
(zdjęcie Jakub Szymczyk KPRP)