Życie na Białorusi. Wyprawa do Mińska
Białoruś, chociaż graniczy z województwem lubelskim nie jest popularnym kierunkiem turystycznym dla mieszkańców Polski i naszego regionu. Wjazd na teren Republiki Białoruskiej wymaga posiadania wizy, a pobyt wiąże się z koniecznością dopełnienia wielu formalności i rejestracji. Wybraliśmy się na Białoruś przy okazji II Igrzysk Europejskich rozgrywanych w Mińsku korzystając z możliwości bezwizowego wjazdu.
Granicę przekraczamy pociągiem w Brześciu, kontrola graniczna przebiega w bardzo miłej atmosferze. Wysiadając na peronie mamy jedynie 40 minut na przesiadkę w pociąg do Mińska. W międzyczasie zwiedzamy okolice dworca wybudowanego w sowieckim stylu, z wiernie zachowaną symboliką komunistyczną z czasów Związku Radzieckiego. Dworzec parę lat wstecz przeszedł remont, jest nowoczesny, a wszystkie oznaczenia są zarówno w języku rosyjskim jak i angielskim. Ilość połączeń kolejowych z tego przygranicznego miasta robi wrażenie w porównaniu z Lublinem. Nic dziwnego, bo Brześć to ważny węzeł kolejowy pomiędzy wschodem, a zachodem.
Do Mińska jedziemy bardzo wygodnym pociągiem jak na Białoruskie warunki. W wagonie jest Wi-Fi, klimatyzacja, miła obsługa i możliwość śledzenia trasy na bieżąco na monitorze. Pociągi Flirt marki Stadler kursujące na trasie Brześć – Mińsk są czyste i zadbane. Na dworzec Mińsk przyjeżdżamy punktualnie co do minuty.
Udajemy się na spacer Prospektem Zwycięzców nad rzeką Świsłocz. Wstępujemy do jednej z większych galerii handlowych „Mińsk” i czeka nas tu pierwsza niespodzianka. Na środku pasażu znajduje się wystawa poświęcona 15-leciu członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Na kilkunastu planszach Białorusini mają okazję przeczytać najważniejsze informacje o Unii Europejskiej i Polsce. Nie brakuje informacji o funduszach europejskich i efektach ich wykorzystania. Zaprezentowane są inwestycje, które nie powstałyby bez wsparcia unijnych pieniędzy. Białorusinów wystawa bardzo interesuje, czytają, rozmawiają, dyskutują, szczególnie ci młodzi, którzy w Europie mieli okazję już być. Dla nich Polska to przykład, za którym należy podążać.
Nieopodal pomnika Stanisława Moniuszki odbywa się Dzień Polski. Na scenie występują polskie zespoły, nie brakuje atrakcji dla najmłodszych, wystaw, kuchni polskiej i informacji o naszym kraju. Wydarzenie zgromadziło dużą grupę białoruskich widzów, którzy entuzjastyczne witali pojawiających się na scenie artystów. Dla wielu Białorusinów bliskość kulturowa naszych narodów jest oczywistością, wielu z nich ma przecież polskich przodków. Białorusini mają do Polaków neutralne bądź jedynie pozytywne nastawienie. Gdy tylko słyszą język polski, często sami z siebie spieszą z pomocą lub po prostu zagadają z uśmiechem na twarzy. Nasze doświadczenia są bardzo pozytywne.
Mińsk jest miastem, które w czasie wojny podobnie jak Warszawa sporo wycierpiało. Po wojnie zostało zbudowane praktycznie od nowa. Ulice są bardzo szerokie, często mają po trzy pasy ruchu w jedną stronę, nie brak przestrzeni i monumentalnych budowli. Estetyczny nieład to domena tego miasta. Obok zabytkowych kościołów i budowli, stoją pomniki i budynki z czasów komunizmu, jednak to także ma swój urok. Mało jest miejsc na świecie, gdzie pomniki Lenina, symbole komunistyczne i monstrualne budynki pamiętające czasy Związku Radzieckiego, przeplatają się z kościołami i wizerunkami świętych prawosławnych czy katolickich i nie wzbudza to ludziach skrajnych emocji. Miasta są bardzo czyste, wręcz sterylne, brak jest jakichkolwiek graffiti na budynkach, jednym słowem panuje szeroko pojęty porządek. Zieleni jest cała masa, trend zdecydowanie odwrotny do tego, który panuje przykładowo w Lublinie. Na centralnym placu w Mińsku stoi Polski kościół, jedyny budynek ocalały w czasie wojny, zaraz obok znajduje się parlament Białorusi, a przed nim pomnik Lenina.
W trakcie naszego pobytu całe miasto skupia się na przygotowaniach do II Europejskich Igrzysk – to oczko w głowie prezydenta Łukaszenki, który chce aby Mińsk zrobił dobre wrażenie na kibicach przyjeżdżających na Białoruś z zachodu. Chociaż jest to dość nowa i mało znana impreza to dla Białorusi jest szansą na turystyczną promocję kraju.
Spotykamy Białorusina, który oprowadza nas po Mińsku. Rozmawia z nami po białorusku, my mówimy do niego po polsku. Nie mamy problemów ze zrozumieniem się. Obecnie na Białorusi jedynie co piąta osoba używa języka białoruskiego, reszta na co dzień posługuje się językiem rosyjskim. Nie sposób nie poruszyć tematów ekonomicznych i politycznych. Pytamy więc o zarobki na Białorusi. Obecnie minimalna pensja wynosi 330 rubli białoruskich, czyli około 607 złotych. Warto przy tej okazji wspomnieć, że ceny w sklepach są niższe, jednak nie jest to duża różnica w porównaniu do polskich cen, najdroższa jest żywność.
Próbujemy dowiedzieć się nieco o stosunku Białorusinów do władzy. Niechęć jest duża, ale jest też poczucie bezradności. Ludzie są sfrustrowani władzami, nasz rozmówca przyznaje, że nie jeden raz był aresztowany za udział w demonstracjach antyrządowych, jednak dziś Białorusini już nie boją się mówić krytycznie o władzy w miejscach publicznych. Frekwencja w wyborach jest niska, bo po co brać w nich udział, skoro wiadomo kto wygra – mówi nasz rozmówca.
Udajemy się na taras widokowy, mieszczący się na gmachu Biblioteki Narodowej w Mińsku, z którego można zobaczyć całe miasto. Budynek ma być nową wizytówką Mińska, jednak nie wszystkim się on podoba. W naszym odczuciu jest bardzo oryginalny i nowoczesny, ale o gustach się nie dyskutuje. Widoki są imponujące, można zobaczyć dosłownie całe miasto i pięknie oświetlony Prospekt Niepodległości.
Jakie są nasze wrażenia z pierwszej podróży do kraju, który na co dzień wydaje się być szczelnie zamknięty dla obcokrajowców? Wyłącznie pozytywne i z pewnością będziemy tam wracać. Białorusini bardzo chcieliby stać się częścią Europy i w tych staraniach należy ich wspierać. Dzisiejsza Białoruś pod względem dochodowym i infrastrukturalnym w naszej ocenie znajduje się na poziomie podobnym do tego na jakim Polska była w 2004 roku gdy wstępowała do Unii Europejskiej. Konieczne są jednak przemiany polityczne, które przy pomyślnym przebiegu mogłyby spowodować, że Białoruś przybliżyłaby się do UE bardziej niż Ukraina, która w wielu obszarach mogłaby się uczyć od Białorusi.