Historia zatoczyła koło. Wywiad z Andrzejem Pruszkowskim - wlubelskim.pl

Historia zatoczyła koło. Wywiad z Andrzejem Pruszkowskim

Z dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy i byłym prezydentem Lublina, Andrzejem Pruszkowskim rozmawia redakcja wLubelskim.pl

Redakcja: Niedawno powołano Pana na stanowisko dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. Czy przyzwyczaił się Pan już do nowej funkcji?

Andrzej Pruszkowski: Podjęcie się misji kierowania organem publicznych służb zatrudnienia stanowi dla mnie rodzaj „powrotu do korzeni”. Moja przygoda z administracją publiczną zaczęła się bowiem od kierowania Rejonowym Biurem Pracy w Urzędzie Rejonowym a następnie Rejonowym Urzędem Pracy w Lublinie. Miałem też zaszczyt zasiadać w Naczelnej Radzie Zatrudnienia – organie doradczym Ministra Pracy i Polityki Społecznej oraz reprezentować stronę samorządową Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu w Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych – istotnym organie dialogu społecznego. Jako Prezydent Lublina byłem organem prowadzącym Miejski Urząd Pracy i kierowałem Miejską Radą Zatrudnienia. Tak więc przekraczając próg Wojewódzkiego Urzędu Pracy miałem wrażenie, że oto historia zatoczyła koło.

Red: W przeszłości zajmował Pan wiele kierowniczych stanowisk w administracji publicznej. Był Pan też przed dwie kadencje prezydentem Lublina. To bogate doświadczenie. Jak to pozwala Panu widzieć skuteczne funkcjonowanie urzędu pracy ?

AP: Chciałbym także przypomnieć, że około 20 lat przepracowałem w organach spółek prawa handlowego, z czego połowę w zarządach przedsiębiorstw. To doświadczenie, obok doświadczenia administracyjnego i samorządowego z pewnością wykorzystam do wprowadzenia takich korekt w pracy urzędu realizującego zadania samorządu województwa, które usprawnią nie tylko realizację jego bieżących zadań czy obsługę dostępnych nam funduszy, ale także poprawią jakość dialogu z otoczeniem rynkowym i instytucjami rynku pracy. Mam nadzieję na jak najlepszą współpracę z Wojewódzką Radą Rynku Pracy. Zrobię wszystko co  możliwe, by wszyscy interesariusze oraz nadzorujący naszą pracę Pan Marszałek i cały Zarząd Województwa mogli z satysfakcją obserwować codzienną aktywność naszego Urzędu.

Red: Bezrobocie w Polsce w ostatnich latach jest rekordowo niskie, a pracodawcy mają problem ze znalezieniem pracowników. Jak wpływa to na zadania stojące przed urzędem?

AP: Istotnie, moje wcześniejsze doświadczenia z administracją pracy dotyczyły okresu narastającego bezrobocia i wiążących się z nim, często bardzo dotkliwych, niekorzystnych zjawisk społeczno-gospodarczych oraz indywidualnych dramatów. Z jednej strony dzięki korzystnym zmianom gospodarczym a z drugiej dzięki procesom migracyjnym, poziom bezrobocia systematycznie spadał, aż do dzisiejszego, jednego z najniższych w Europie. Stąd też obecne problemy rynku pracy dotykają raczej relacji między popytem na pracę i określone kompetencje pracownicze, a słabnącą niekiedy ich podażą. Widzimy tu wyraźne luki. Wojewódzki Urząd Pracy wraz z Powiatowymi Urzędami Pracy i innymi instytucjami rynku pracy starają się o to, by wykorzystując efektywnie dostępne sobie instrumenty interweniować na rynku pracy wspomagając pracodawców w pozyskiwaniu możliwie kompetentnych pracowników, a poszukujących pracy wesprzeć w znalezieniu satysfakcjonującego zatrudnienia. Istotnym zadaniem służb zatrudnienia staje się dzisiaj także aktywizowanie tych grup społecznych, które – z przeróżnych powodów –  pozostają bierne zawodowo.

Red: Zmieniając temat, Pana hobby to muzyka, głównie rock i barok. Czy można w jakiś sposób znaleźć związek między tak odmiennymi stylami muzycznymi?

AP: Zdecydowanie tak. Myślę, że gdyby Jan Sebastian Bach urodził się w wieku XX być może byłby konkurentem Johna Lorda z Deep Purple, a Corelli czy Vivaldi znaleźli by swe miejsce gdzieś w okolicach Pink Floyd czy SBB.

Red: Zagrał Pan kiedyś zupełnie niespodziewanie z Budką Suflera jako prezydent Lublina…

AP: Ktoś jeszcze o tym pamięta? Faktycznie, podczas koncertu wieńczącego Dzień Solidarności z USA zorganizowanego w pierwszą rocznicę ataku na World Trade Center, głównym wykonawcą wieczoru była Budka Suflera. Gdy przyszedł czas na bisy muzycy Budki spontanicznie zaproponowali bym z nimi coś zagrał. W garniturze i pod krawatem wyglądałbym na estradzie trochę komicznie mając obok siebie wybitnych rockmanów. Zrzuciłem marynarkę i włożyłem pożyczoną od kolegi dżinsową – fakt, że trochę za dużą – kurtkę. Po krótkim namyśle co zagrać, postanowiliśmy, że musi być to coś amerykańskiego. Dla mnie nie ma nic bardziej amerykańskiego i znanego powszechnie jak „The House of the Rising Sun”. Romuald Lipko wpuścił mnie za klawisze i z początku nieco sztywnymi palcami zacząłem je obsługiwać. Z każdą nutką szło coraz lepiej, a ogień z tysięcy uniesionych zapalniczek zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zacząłem żałować, że odstąpiłem swego czasu od poważniejszego zajmowania się muzyką. To oczywiście żart; mój świętej pamięci brat (Jarek „Długi” Pruszkowski) miał tu zdecydowanie więcej talentu i osiągnął wielki sukces z projektem „Sixteen” (platynowa płyta, Festiwal Eurowizji itd.). Ale ta moja krótka przygoda z najlepszym w historii Lublina i jednym z najlepszych w historii polskiego rocka bandem z pewnością będzie dla mnie zawsze przyjemnym wspomnieniem.

Red: Osiem lat prezydentury to długi okres. Z czego jest Pan najbardziej dumy, czego szczególnego udało się w tamtym czasie dokonać ?

AP: Zacznę może od uwagi, że próbuje się niekiedy dokonywać zupełnie nieadekwatnych porównań osiągnięć kolejnych prezydentów nie zważając na różne konteksty historyczne czy dostępne w danym czasie instrumenty jakie mieli do dyspozycji. Ten historyczny kontekst to choćby struktura administracyjna kraju czy nasza przynależność do Unii Europejskiej co nastąpiło pod koniec perspektywy finansowej 2000 – 2006. Mieliśmy wówczas szansę jedynie na skorzystanie głównie ze środków przedakcesyjnych (PHARE, ISPA) oraz przygotowywanie się do efektywnego skorzystania z szans jakie tworzyła pierwsza w pełni dla nas dostępna perspektywa 2007-2013. Środki przedakcesyjne wykorzystywaliśmy bardzo efektywnie co potwierdzają wysokie lokaty Lublina w stosownych rankingach. Nagroda Ministra Rozwoju Regionalnego za 3. miejsce w takim rankingu za rok 2006 jest tego dowodem.

Red: Na jakie inwestycje zostały przeznaczone środki przedakcesyjne?

AP: Przykłady zrealizowanych przy współudziale środków przedakcesyjnych inwestycji to modernizacja Alei Spółdzielczości Pracy, remont infrastruktury podziemnej i nawierzchni dróg Starego Miasta i Śródmieścia. W tym czasie stworzyliśmy też program rewitalizacji Starego Miasta poprzez finansowe wspieranie ze środków miejskich właścicieli zabytkowych kamienic w remontach oraz przeznaczanie lokali położonych na parterach budynków na cele użytkowe, co ożywiało gospodarczo i uatrakcyjniało turystycznie to serce miasta. Stworzyliśmy system tematycznych ścieżek turystycznych zaczynając od Szlaku Pamięci Żydów Lubelskich, by młodzież żydowska odwiedzająca Majdanek uzyskiwała także wiedzę o wielowiekowej tradycji wspólnego życia Polaków i Żydów. Znaczne jak na ówczesne możliwości środki przeznaczaliśmy na poprawę układu drogowego (np. węzeł Poniatowskiego czy wiadukt przy ul. Graffa). Krytykowano mnie wówczas zainstalowanie sygnalizacji świetlnych na rondach. Dzięki tym inwestycjom corocznie spadała liczba wypadków, w tym śmiertelnych. Budowaliśmy szkoły, rozpoczęliśmy poważny remont Ogrodu Saskiego wraz z budową nowego ogrodzenia. Zbudowaliśmy nową muszlę koncertową, wyremontowaliśmy starą halę MOSiR i wybudowaliśmy „Globus”. Rozpoczęliśmy proces wyłaniania wykonawcy modernizacji Centrum Kultury. Odzyskaliśmy od prywatnej fundacji Teatr Stary. W centrum miasta pojawiły się popularne dziś obiekty małej architektury jak koziołek na deptaku, fontanny na Placu Wolności i Placu Balickiego. Wdrożyliśmy program iluminacji ważniejszych obiektów zabytkowych, co znacząco poprawiło estetykę wieczornego Lublina.

Red: Jak podsumuje Pan swoją prezydenturę?

AP: Nie chciałbym dokonywać samooceny, warto jednak wiedzieć, że moja prezydentura była oceniana na bieżąco przez środowisko samorządowe krajowe i międzynarodowe. Jako Prezydent Lublina nie tylko byłem wybierany dwukrotnie do Zarządu Związku Miast Polskich, ale wybrano mnie także wiceprezydentem Rady Gmin i Regionów Europy, a podczas konferencji paryskiej powołującej do życia swoisty ONZ samorządu terytorialnego tj. UCLG wybrano mnie nie tylko do jego Rady Światowej jako jeden z czterech Polaków, ale także do  Executive Committee jako jedynego Polaka. Świadectwem pozycji Lublina w tamtym czasie jest miejsce w dokonywanym corocznie rankingu samorządów „Rzeczypospolitej”. Łatwo sprawdzić, że za mojej prezydentury Lublin miał w nim 7. pozycję, najwyższą w swojej historii.

Kocham to miasto i kiedyś w jednym z wywiadów nazwałem je żartobliwie „wsamraśnym”, od popularnego zwrotu „w sam raz” właśnie dlatego, że nieustannie uważam Lublin za wspaniałe – mimo różnych deficytów – miejsce do życia.

Red: Dziękuję za rozmowę.