Rafał Kamieniecki

Z niepokojem przyglądamy się mechanizmom działania polskiej szkoły. Mimo ciągłych powierzchownych reform i zmian od lat pozostajemy w tym samym miejscu. Nadal obowiązują utarte schematy nauczania. Nie ma zmian w polskiej mentalności, a jeśli są to niestety nie idą one we właściwym kierunku. Roszczeniowi rodzice, niezdyscyplinowane,  wychowane w duchu bezstresowym dzieci i przemęczeni, zirytowani swoją pracą nauczyciele to ciemna strona polskiej szkoły.

Przez ostatnie dziesięciolecia ukształtował się negatywny wizerunek nauczyciela. Wiele razy mówimy, że za dużo zarabiają, że mają za długie wakacje, że niewiele robią… Jeśli przyjmiemy, że edukacja to jeden z podstawowych filarów kształtowania obywateli to te zarzuty wydają się być bezzasadne.  Być może podniesienie pensji i, tym samym, statusu społecznego nauczyciela paradoksalnie dałoby lepszy skutek. Trzeba by się jednak lepiej przyjrzeć weryfikacji i kształceniu nauczycieli. Temu, kto idzie na studia pedagogiczne i kto zostaje nauczycielem. Jakie osiągał wyniki na studiach i – co ważne – jakie ma stosunki z otoczeniem, jak buduje relacje interpersonalne, czy ma predyspozycje do pracy z młodzieżą. Czy oprócz wiedzy ma również odpowiednią psychikę. Obecnie zawód nauczyciela nie jest nobilitacją, nie jest to zawód wybierany przez wybitnych.

Na studia pedagogiczne idą bardzo często ludzie przypadkowi, a poziom kierunków pedagogicznych pozostawia wiele do życzenia. Istnieje przekonanie, że nauczyciel – a przede wszystkim nauczyciel kształcenia początkowego (klasy 1-3) – ma prostą, niewymagającą pracę. Tymczasem początki edukacji naszych dzieci to nie tylko nauka pisania i czytania,  to też nauka relacji interpersonalnych, kształtowanie predyspozycji, czas weryfikacji dysfunkcji. Aż strach pomyśleć jak może potoczyć się życie naszych dzieci jeśli trafią do niewykwalikowanego nauczyciela, byłego przeciętnego, trójkowego studenta, który nie mając większych aspiracji poszedł do pracy w podstawówce za 1,800 zł.

Dodatkowo klasy w polskiej szkole są przeładowanie, nie da się zindywidualizować procesu nauczania w 35-osobowej grupie. Często uczeń staje się tylko liczbą, a nauczyciel wojownikiem (bez zbroi i oręża). Zbyt dużo jest treści edukacyjnych, zbyt dużo prac domowych i nauki pamięciowej. Za mało zaś jest wspólnych wyjść, wycieczek, doświadczeń, działań grupowych, za mało zabawy w nauce, za mało indywidualizmu i samodzielności. Uczeń w polskiej szkole nadal jest „oddzielony murem” od nauczyciela. Na marginesie są nadal wypowiedzi własne uczniów, dyskusje, samodzielne wnioskowanie czy praca w grupach. Praca nauczyciela jest niezwykle trudna. Spoczywa na nim obowiązek kształtowania postaw młodych ludzi, przekazywania wiedzy, nauki zachowań społecznych. Prawdziwy nauczyciel jest nim 24 godziny na dobę, nie od święta czy przez 18 godzin etatowych. Są tacy, którzy traktują swój zawód jako misję i posłannictwo. Nieustannie się kształcą, starają się pomagać potrzebującym uczniom, wspierać i wychowywać. Ale do tego trzeba czegoś więcej niż 18 godzin etatu. Trzeba czasu poświęconego „za darmo” z pasji, z wewnętrznej potrzeby. Z ubolewaniem przyznam, że taka postawa jest rzadkością.

Tacy nauczyciele są jednak świecie, w Europie, a nawet w Polsce (szkoły prywatne) gdzie system edukacji działa sprawniej, więc jest nadzieja, że i w polskiej szkole się coś zmieni. I nie chodzi tu o zmianę podręcznika, czy nazwy przedmiotu; chodzi o rewolucję w świadomości społecznej. Potrzeba wiele pracy przed nauczycielami,  rodzicami i samymi dziećmi.

 Artykuł oparty na rozmowie z wieloletnim nauczycielem.

Rafał Kamieniecki

Powiązane
Scroll to Top